x

OPIS WARSZTATU #2



Kobieta. Nazwijmy ją… Justyna.
Justyna trafiła do mnie po operacji usunięcia guzka z jelita grubego i jajników.
Na naszym pierwszym spotkaniu nie podnosiła wzroku z ziemi.
Tam szukała tych, którzy odeszli.
Justyna przyszła z zawieszonym gdzieś pomiędzy związkiem;
z partnerem, któremu bliżej było do mamy niż do niej…
Przyszła z lękiem przed ciążą i przed ślubem.
Przyszła ze zdradami taty, o których ona dowiedziała się, jako mała dziewczynka, pierwsza… zupełnie przez przypadek. Bo kliknęła w złego sms-a.
Przyszła z tematem głosu, bo czuła się niesłyszana.
A jak głosu, to również i granic, bo tych także nie było.

Dziś opisuję nasze kolejne spotkanie. Piąte.
Na przestrzeni ostatnich czterech zdążyła porozmawiać z szefem i poprosić o zmiany w wymogach na jej stanowisku…
Zdążyła puścić ciężar tajemnicy zdrady ojca, kojąc relację z mamą i z tatą…
Zdążyła pożegnać lęki dotyczące ślubu – one prowadziły do prababci, której mąż zmarł – właśnie w dniu ich ślubu.
Na tydzień po tej pracy, z tematem małżeństwa, Justyna się zaręczyła.
Bo przysięga nie musiała przynosić już strat.

– Marianka, dziś chcę popracować z taką niechęcią. Nie wiem jak to dokładnie określić, ale nie mogę się po tej operacji przestawić: teraz mogłabym już wprowadzać nowe produkty do diety, ale się boję. Czasami mam poranne mdłości i jak one przychodzą, to mi pada całe samopoczucie. Wtedy myślę sobie, że może bez sensu w takim razie wstawać w ogóle, więc leżę i oglądam filmy. Nie wiem czy to co mówię jest zrozumiałe… – opowiada Justyna.
– Ja bym to chyba określiła, jako ruch szarpany między życiem a umieraniem – mówię.
– Tak, jest coś takiego. Po naszym pierwszym warsztacie o wiele bardziej zachciało mi się żyć, ale przychodzą takie momenty, jak właśnie kilka dni temu, że nagle mnie wyłącza – kontynuuje dziewczyna.
– Czego nie mogłaś jeść kiedy chorowałaś? – pytam.
– Właściwie to na 9 miesięcy przed operacją już usunęłam nabiał i produkty wzdymające. Można powiedzieć, że połowę produktów ucięłam – mówi.
– Ty do mnie mówisz, jakbyś mówiła o ciąży – zwracam uwagę.
– Jak to? – pyta, zdziwiona.
– „Mam poranne mdłości”, „na 9 miesięcy przed operacją”, „usunęłam nabiał i produkty wzdymające”. Opisujesz mi ciąże.

Justyna zaśmiała się nerwowo, a potem spoważniała i usiadła w ciszy. 

– Ile miałaś guzków w jelicie? – pytam. 
– Jeden – odpowiada.
– Opowiedz mi proszę o ciąży mamy. To co wiesz.
– No nie wiem sama… urodziłam się naturalnie, ale w sumie niewiele wiem – opowiada – no i miałam być chłopcem – dodaje, roześmiana.
– Tęsknisz Justyna? – pytam. 

Jej twarz zmienia się zupełnie. Nie ma już rozbawienia.
W oczach pojawiają się łzy. 

– Tak – odpowiada, wycierając nos.
– Trzymasz w szafie rzeczy w których nie chodzisz? – pytam.
– Tak, ja płacze jak mam coś wyrzucić. Nienawidzę wyrzucać rzeczy. Trzymam ubrania, ale mam też kosmetyki na przykład. Dużo tego, za dużo.
– I w relacjach 1:1 trzymasz najmocniejsze więzi, co? – pytam.
– Ja w ogóle innych relacji nie przyjmuję jako opcji – mówi, z trzęsącą się brodą – szukam ludzi, ale pojedynczych, nie grup.
– Pieniądze trzymasz?
– Trzymam, oszczędzam.. może się komuś przydadzą.
– Weź proszę głęboki oddech i postaw przed sobą swoją mamę. Zaproś naprzeciwko niej, jej dzieci.
– Widzę siebie i mojego brata … – mówi, niepewnie.
– Wszystko? – pytam.
– Nie… jakby tak dziwnie. Mama też jest dziwna. Jest niespokojnie.
– Postaw przy sobie brata bliźniaka i powiedz mi jak się czujesz – mówię.
– On miał już imię – mówi Justyna, zaczynając płakać – tak … moja mama mówiła, że miałam być chłopcem i miałam mieć na imię Kacper.
– Popatrz na niego Justyna i poczuj Wasze połączenie. Jakie ono jest i jakie pojawiają się w ciele emocje.
– Tak, to znajome. Tęsknie – mówi, płacząc. 

– Spójrz na tego brata… na Kacpra i powiedz do niego:
„OD LAT CIĘ SZUKAM NA TAK WIELE SPOSOBÓW.
TO DLA CIEBIE TWORZĘ Z LUDŹMI WIĘZI SILNE I NIEROZERWALNE… ALE TYLKO W POJEDYNKĘ. 
TO DLA CIEBIE OSZCZĘDZAM. NA WYPADEK, GDYBYŚ WRÓCIŁ.
TO DLA CIEBIE TE UBRANIA, BUTY, KOSMETYKI… I NIE POTRAFIĘ WYRZUCIĆ NICZEGO, BO KAŻDY PRZEDMIOT JEST MI BLISKI, JAK TY.
JA TE RZECZY TRZYMAM DLA CIEBIE, CHĘTNIE.
DLA CIEBIE MIĘDZY ŻYCIEM A ŚMIERCIĄ, MIĘDZY ZDROWIEM A CHOROBĄ. DLA CIEBIE W SZARPANIU MIĘDZY RADOŚCIĄ, A ŻALEM.
WE MNIE DWA ISTNIENIA.
TEJ, KTÓRA ODDYCHA I TEGO, KTÓRY NIE PRZETRWAŁ.
DLA CIEBIE MOJA DIETA PODZIELONA BYŁA NA DWA: POŁOWA DLA MNIE, POŁOWA DLA CIEBIE.
 MOJA CHOROBA TAKŻE DLA CIEBIE BRACIE. BO SKORO TY NIE MOGŁEŚ ŻYĆ, JA SAMA NIE WIEM CZY CHCĘ DO KOŃCA. TAK CIĘŻKO JEST BYĆ SAMOTNĄ… TĘSKNIE.” 

Justyna siedziała z zamkniętymi oczami, a po jej policzkach spływał potok łez … Nie zatrzymywała ich, nie podważała. Oddychała coraz bardziej miarowo, a w jej ciele dało się zobaczyć wyraźny moment ulgi.
Przyszło ukojenie. 

Powiedz do niego: „Dziękuję, że ustąpiłeś mi miejsca na tej Ziemi. Ty ustąpiłeś, a ja wzięłam je chętnie. Na Twoją cześć obiecuję więc tego daru nie zmarnować.” 

Po płaczu i głębokim uwolnieniu oddechem, przyszedł spokój. 

– Jak się czujesz? – pytam.
– To jest niesamowite. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale … jako dziecko, zawsze się zastanawiałam … bo jestem zodiakalnym Bliźniakiem i tak zawsze się zastanawiałam, co to znaczy mieć bliźniaka, jakie to musi być ważne i wspaniałe. Marzyłam sobie, że ja też bym mogła mieć, ale myślałam, że to tylko takie dziecięce wymysły. Teraz czuję się taka pełna. Nie potrafię tego inaczej określić. Jestem pełna.

Naukowcy coraz szerzej badają proces wchłonięcia bliźniaka.
Podział zygoty jest procesem szybkim – w około setnej godzinie od zapłodnienia, w zygocie znajduje się już 7 – 8 komórek.
Z tych komórek może rozwinąć się jedno, lub więcej żyć.
I rzeczywiście, często jest tak, że tych zarodków jest więcej – genetycy twierdzą, że nawet do 26% ciąż, są pierwotnie tymi mnogimi. Mama w tym miejscu sama może jeszcze nie wiedzieć, że w ogóle jest w ciąży. I zanim się dowie, zanim pójdzie na pierwsze badanie ginekologiczne, może się wydarzyć, że jeden z zarodków zdążył się już wchłonąć, przynosząc finalnie informację o ciąży pojedynczej.
Dla ciała takiej mamy, na tak wczesnym etapie wchłonięcia – biologicznie – rzadko kiedy ma to znaczenie.
Jednak dla systemu, taka luka jest nie do przeoczenia. To nasze połączenie z bliźniakiem będzie wołało poczuciem osamotnienia, nieudanymi związkami, lub związkami bardzo bliskimi (gdzie partnerzy traktują się jak rodzeństwo)…
Bliźniak będzie nas wołał niewytłumaczalną tęsknotą, pracowaniem za dwoje, oszczędnością, lub nadmiernym wydawaniem…Będzie wołał chorobami i poczuciem, że blisko nam do śmierci…
Będzie wołał trzymaniem przedmiotów, lub kupowaniem wszystkiego jak dla pary.
Tych połączeń jest znacznie więcej.
Ja zostawiam dziś te najważniejsze.

Warsztat opisany za zgodą. Zostawiam, jako dar.

Marianna Gierszewska


Superbabcia

Na warsztatach spotykam często kobiety, w których domu rodzinnym, władzę sprawowała babcia. 

To często jeden i ten sam scenariusz: 
mama i tata razem, 
ale daleko od siebie. 
I między nimi babcia. 

Jeśli ta babcia, to mama mamy, to ta mama właśnie zostaje porwana ze związku z tatą. 
One dwie (mama i babcia) tworzą wspólny front, bo „w kobietach siła”. Co więc z tym biednym mężczyzną? Odpływa jeszcze bardziej i jeszcze dalej: w pracę za granicą, w depresje, w choroby, w zdrady. 

A co jeśli babcia jest mamą taty? 
Oznacza to tyle, że ten ojciec wciąż przy spódnicy, wciąż jako chłopiec. A skoro chłopiec, to bez możliwości wyjścia do swojej żony, która czeka. 
Ten tata do babci idzie jako partner – za dziadka, który odszedł; 
lub jako jedyny przyjaciel – przyjaciel, który niesie ciężary chętnie. 

Mamy więc dynamikę miłosnego trójkąta, 
i mamy w tym wszystkim dzieci. 

Do jakich związków będzie im blisko? 
Do tych, gdzie zdrady… żeby potwierdzić skrypt tej trzeciej.
Do tych, gdzie mężczyzna będzie za szybą, gdzie będzie na papierze, ale nie w życiu.
A dalej do tych, gdzie mężczyzna będzie chłopcem. 

I tu witamy się z kobietą, która przy mężczyźnie jest wkurwiona. 
Ale i z nim jest samotna. 
Bo to za nim tęskni. 
Wszystko to za mamę, która nie miała do swojego mężczyzny dostępu. 
Ona była samotna i zostawiona, bo jej mąż chętniej przytulał się do własnej mamy (kiedy babcia, to mama taty). 
Ona była wściekła i wkurwiona ze swoją mamą, bo to z nią stworzyła zmasowany atak na mężczyzn, nieudaczników (kiedy babcia, to mama mamy). 

I tak w zależności od scenariusza, 
te dynamiki powiążą się inaczej. 
Bo i zdrada i złość i samotność mają swój początek. 
To zaczęło się wcześniej. 
Ale, nieuporządkowane, pobiera swoją opłatę do dziś…

Opis warsztatu #1

Kobieta w średnim wieku. 
Pewna siebie, z wysoko spiętym kokiem i pięknie zaznaczonymi oczami.
Za nią rozświetlone lustro. 

⁃Zgaszę. Za jasno – mówi i wstaje z krzesła.

Siada. Bierze oddech i patrzy na mnie. 
Powietrze płynie płytko, zatrzymuje się na poziomie klatki piersiowej. 
Takie uciski w klatce najczęściej prowadzą nas do porodu, albo do śmierci… 
Bo w śmierci, nawet tej częściowej, nawet tej za życia, nie wolno wziąć oddechu w pełni. 

⁃Z czym chciałabyś pracować? – pytam. 

⁃Trochę tego jest… zaczynając od nienawiści do siebie, potem partnerstwo, macierzyństwo. Jestem mamą trójki dzieci. Dwójka synów i córeczka. Było ciężko. Teraz już dzieci są trochę starsze. Z ich ojcem jesteśmy na etapie, że ja się chce wynieść z domu ale on wciąż próbuje stworzyć jakieś … nie wiem sama … pozory, że jednak jesteśmy parą, że będzie dobrze. 

⁃Gdzie jest najciężej? W którym z tych obszarów i gdzie to czujesz w swoim ciele? 

⁃W macierzyństwie – kobieta zamknęła oczy – i czuję to na barkach. 

-Gdzie była gra pozorów? – pytam.

⁃Ja jestem DDA… mama zawsze wszystko łatała, żeby sąsiedzi nie pomyśleli, żeby nie usłyszeli, żeby wszystko było idealnie, nawet jak w środku się sypało. 

⁃Jesteś zła na mamę? – pytam. 

⁃Jestem. 

⁃Bardziej niż na tatę, co? 

⁃Tak. Tata już nie żyje. 

⁃Pożegnałaś się z nim? Miałaś okazje?

⁃Pożegnałam się z nim w sercu… tak… – mówi ze szklącymi się oczami. 

⁃Zamknij sobie oczy i powiedz mi do jakiej sytuacji Cię pchają wspomnienia? – proszę. 

⁃Sprzątałam, ale mama zawsze znajdowała coś co nie było do końca domyte. Prezenty od sąsiadów wystawiała na widok – kobieta waha się, co i czy w ogóle mówić dalej – …a ja kiedyś zrobiłam mamie prezent – jej głos drży coraz bardziej – wkopała go gdzieś pod łóżko. 

⁃A jaka była ta mama? 

-Zapewniała przetrwanie. Jedzenie, pranie… – opowiada. 

⁃Wszędzie pozory, co? Idealny dom, prezenty od sąsiadów na półkach, ojciec pije ale przecież nie pije dopóki nikt nie wie, mama kocha, ale prezent leży pod łóżkiem… i tak teraz ten mąż… ten związek, w pozorach, które znasz przecież dobrze. 

⁃On się na przykład chce przytulać specjalnie przed dziećmi, żeby one tylko myślały, że jest między nami dobrze – opowiada ze łzami w oczach. 

⁃Tak – mówię – postaw przed sobą mamę i powiedz do niej: 
JA TAK JAK TY, 
ŻYJĘ W GRZE POZORÓW. 
JA PRZYTULAM SIĘ DO MĘŻA, ŻEBY DZIECI MYŚLAŁY, ŻE W DOMU SPRAWY MAJĄ SIĘ DOBRZE,
TAK JAK TY WYSTAWIAŁAŚ NA WIERZCH PREZENTY, ŻEBY GOŚCIE MYŚLELI, JAK TO NAM SIĘ DOBRZE WIEDZIE … JAK TO OJCIEC NIE PIJE … JAK TO MIĘDZY NAMI WSZYSTKIMI IDEALNIE. 

⁃Teraz powiedz mi co z tymi dziećmi Twoimi? – pytam.

-Chcę je kochać ale jakbym do końca nie potrafiła – mówi kobieta, płacząc. 

⁃Masz poczucie, że żyjesz… tylko trochę? – pytam.

⁃Tak, ale potrafię łapać chwile „tu i teraz”. Raz na czas potrafię. Wtedy czuje jakbym żyła przez chwile. 

⁃Wyobraź sobie łąkę i opisz mi jaka ona jest – proszę.

⁃Widzę ją. Jest zielona i ma piękną wierzbę płaczącą po środku – opowiada kobieta.

⁃Straciłaś dziecko? – pytam. 

⁃Jak byłam młoda, z innym partnerem. Usunęłam – mówi powoli ze łzami w oczach.

⁃Jaki masz kontakt ze swoimi dziećmi teraz? – pytam. 

⁃Z córką jest dobrze, potrafi mówić, że kocha… ale synowie… a szczególnie jeden. Nic. Jest do mnie tak zamknięty.

⁃To niebezpieczne zbliżyć się do takiej mamy – mówię. 

Kobieta zaczyna płakać. 
Mocno. 
Płacze całą sobą.
Kręci głową… chowa twarz w dłoniach. 
Całe jej ciało krzyczy z bólu. 

⁃Popatrz na tego maluszka przy tej wierzbie, która płacze za Ciebie. 

⁃Widzę go – mówi, wycierając kapiące krople łez – to chłopiec. 

⁃ Dlatego to właśnie synom do Ciebie nie wolno…
Powiedz do niego: 
PRZEPRASZAM. 
NIE MOGŁAM INACZEJ. 
NIE POTRAFIŁAM. 
NA TWOJĄ PAMIĄTKĘ, „TU I TERAZ” ZNAJDUJĘ TYLKO NA MOMENT…
NA TWOJĄ PAMIĄTKĘ NIE POTRAFIĘ DO MIŁOŚCI W PEŁNI…
NA TWOJĄ PAMIĄTKĘ NIENAWIDZĘ I SIEBIE SAMEJ…
NA TWOJĄ PAMIĄTKĘ MOI SYNOWIE STOJĄ W DYSTANSIE…

Siedziałyśmy tak w ciszy płaczu. 
Te łzy miały swoje miejsce. 
Miały wagę i wartość. 

To pożegnanie trwało długo…
Tak długo, jak długo trwała niejawna żałoba. 

A kiedy płacz opadł. 
Zrobiło się lżej. 

⁃Jak się czujesz? – pytam. 
⁃Inaczej… dziękuję Ci. 

Głęboki wdech. 
Bo wolno do życia. 

Zostawione za zgodą.

Dla innych. 

Marianna Gierszewska







Nasze Social Media