Przede wszystkim w partnerstwie, stawiając tego drugiego do zadań, które przewyższają miarę związku.
Szukamy w naszych partnerstwach bezwarunkowości, utulenia, ciepła i widzenia, zarezerwowanego dla relacji opiekun – dziecko, a nie dla tej romantycznej.
Dalej, rodziców, szukamy dla siebie w pracy.
Stawiając szefa czy szefową do roli tego lub tej, która się zaopiekuje, która zawsze zrozumie i która przygarnie w każdej potrzebie.
Rodziców szukamy dla siebie także w przyjaźniach i koleżeństwach, w naszym rodzeństwie, a nawet w naszych dzieciach: tych młodszych i tych dorosłych.
Dopóki sami nie zaopiekujemy się naszym dziecięcym czekaniem i niespełnieniem, dopóty zawsze będziemy kogoś wciągać w rolę tego, który ma za to nasze dzieciństwo nadrobić.
To właśnie dlatego spotykamy się ze swoimi ranami i to dlatego stajemy do procesu gojenia: żeby móc tworzyć właściwe, jakościowe i adekwatne relacje. Relacje z poziomu świadomości i spokoju, a nie z poziomu bólu i traumy.
Twoje gojenie jest Twoim darem dla Ciebie samego. Nie robisz tego dla kogoś, ani wobec kogoś, ale dla siebie i swojego życia. Na koniec dnia, to Ty wybierasz, jak decydujesz się mieć w sercu ze swoim dzieciństwem…
To Ty wybierasz jak decydujesz się mieć w sercu ze swoimi rodzicami.
Nikt tego za Ciebie nie zrobi.
Ale i nikt Cię do tego nie przymusi.
Chodzi o Twoją chęć.
Gotowość.
I potrzebę.