x

Wielu z nas utkniętych jest na życie w czekaniu, na mamę i tatę.

Na jakąś ich reakcję.
Na jakąś ich postawę.
Na jakąś ich odpowiedź.

Opowiadamy o nowej pracy i ta głodna dziecięca część nas, czeka na pochwałę.
Opowiadamy o sukcesie i ta głodna dziecięca część nas, czeka na gromkie gratulacje.
Opowiadamy o ważnej dla nas sytuacji i ta głodna dziecięca część nas, czeka na uznanie i zrozumienie.

A kiedy tego nie dostajemy…?
Znów czujemy ten sam ból, odtwarzamy to samo porzucenie i odrzucenie, które znamy przecież z dzieciństwa.
Tu często pojawia się złość, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości.
Czasem, jesteśmy zmotywowani, by porozmawiać z opiekunami… powiedzieć, jakiej reakcji „oczekujemy”, czego potrzebujemy.

Kluczowe pytanie w tym miejscu, brzmi:
Kto to mówi?
Kto prosi rodzica o wymarzoną przez siebie reakcje?
Ty dorosły? Ty dorosła?
Czy Ty, dziecko?

Rodzic, być może nigdy nie da Ci reakcji i odpowiedzi na jaką liczysz.
Jak się z tym masz?

„Nie zależy mi!”, możesz myśleć.
A ja powiem, że pod tym mechanizmem obronnym, że pod maską nieangażowania się i nieczekania na nic, jest mała dziewczynka i chłopiec, który owszem, chciał i owszem, czekał.
Gdyby było inaczej, nie miałabyś i nie miałbyś potrzeby raz po raz pukać po uznanie, pochwałę i gratulacje.

Wolno Ci się z tym skontaktować i przeżyć swoją żałobę…
Żałobę po tym, że być może, nie można dzielić się z rodzicami wszystkim, czym ta dziecięca część Ciebie chciałaby się podzielić.
Żałobę po tym, że z pewnych spraw być może nigdy nie ucieszycie się, wspólnie.

Ale Tobie wolno.
Uznać się.
Pogratulować sobie.
Ucieszyć się z siebie.
I zostać z tym, w bezpiecznej, stworzonej przez siebie przestrzeni.
Z przyzwoleniem na to, że przy mamie i tacie, na to miejsca, z wielu różnych złożonych przyczyn, po prostu nie ma.






Nasze Social Media