x

Codzienna duchowość:

Słowa „duchowość”, „samoświadomość”, czy „rozwój duchowy” dla wielu, wciąż (niestety) kojarzą się z odklejeniem, lataniem w chmurach, niespójnością i dziwactwem.
Takie skojarzenia są niczym innym, jak stertą błędnych przekonań stworzonych przez środowisko i być może, niesprzyjające doświadczenia w pracy ze sobą.
Duchowość – ta prawdziwa – jest konkretna i zwyczajna.
Wydarza się codziennie – nie zaś od wielkiego dzwonu.
Jest dostępna dla każdego z nas – nie tylko dla tych, którzy noszą plecione sandały i pióra wczepione we włosy.
Możemy być duchowi i w lnianych szarawarach i w spodniach w kant.
I w kostiumie kąpielowym i w golfie…
Duchowość jest przestrzenią świadomości i ma swoje miejsce w świętej codzienności.
Jak?

1. WYRAŻAM SIĘ JASNO
Nie ma rozwoju bez aktywnego gardła. Budowanie świadomości przyjaźni się z klarowną, czytelną komunikacją. Nie czekamy aż ktoś się domyśli. Nie oczekujemy, że ktoś domyślić się powinien…
O swoich potrzebach emocjach, zgodach i niezgodach mówimy czysto i wyraźnie.

2. POZWALAM SOBIE CZUĆ
Świadomość to także szacunek. Głęboki szacunek do świata, który – oczywiście – zaczyna się od nas. Miłość, troskę, uważność i widzenie dajemy sobie poprzez zgodę na odczuwanie. Wszystkich emocji.
Nie wybielamy, nie wypieramy, nie pudrujemy, nie zagadujemy, nie zajadamy ani nie zapijamy. Siedzimy z emocją. Siedzimy z uczuciem. Tak, pozwalając sobie na przeżywanie, pozwalamy sobie domykać trudy, żale i żałoby. Uznajemy to co było… takie jakie było.

3. KONIEC Z BYCIEM OFIARĄ
Świadomość rezygnuje z utykania w ofierze.
Ona dokopuje się do prawdy o tym, dlaczego nie widziałam własnej sprawczości…
przed czym to ugrzęźnięcie w niemocy mnie chroniło i jakie wtórne korzyści dawało.
Duchowość patrzy na to ile może.
Patrzy na powód i zmianę.
Duchowość widzi i rozpoznaje, że pozycja ofiary – choć bywa wygodna –
uniemożliwia ruch do przodu. A życie jest niczym innym, jak ruchem do przodu…

4. PATRZĘ I WIDZĘ
Świat nie działa poza nami ale w nas.
Świat nie działa przeciwko nam ale dla nas.
Rozwijająca się duchowość wie, że każda sytuacja niesie w sobie zapis większy i ważniejszy, niż „stało się”.
Nasze życiowe okoliczności, przychodzą z prawdą o głęboko pracujących w nas przekonaniach, rodowych skryptach, wzorcach i ranach więzi. Tu nic nie jest „fartem” ani „pechem”. Kiedy pozwalamy się sobie w tym zatrzymać – widzimy te zależności i wiodące nami mechanizmy. To zawsze początek zmiany.

Kiedy mąż po całym dniu wchodzi i mówi:

„ale jestem zmęczony”…
Co słyszysz?
„w niczym Ci nie pomogę, radź sobie sama”,
„nie mów do mnie”,
„nie interesuje mnie jak minął Twój dzień”…

Kiedy dziecko po powrocie ze szkoły mówi:
„wiesz mamo, odkryłem dziś, że naprawdę nie lubię matmy” …
Co słyszysz?
„nie będę się uczył”,
„nie mam zamiaru zdawać matury”
„od jutra ławka, zioło i browar” …

Kiedy żona mówi:
„Dobrze mi było samej na weekend” …
Co słyszysz?
„nie kocham Cię”,
„czas z Tobą to nuda”,
„bez Ciebie mi lepiej” …

Patrzymy na siebie.
Mówimy do siebie.
A często, nie słyszymy się wcale.
Żyjemy zamknięci w swoich ranach, w słowach drugiego szukając jedynie znanej już naszemu wnętrzu, melodii.

I tak w odmowie słyszymy odrzucenie.
W pytaniu, atak.
W emocjach drugiego, nieme błaganie o ratunek.

W wyjściu z pokoju widzimy porzucenie.
W nieodłożonym na miejsce talerzu widzimy niesprawiedliwość.
A w uśmiechu widzimy pogardę.

Co my sobie odtwarzamy?
I do potwierdzenia jakich własnych ran, zatrudniamy świat?
Wygodne to?
Słyszeć się, jednocześnie pozostając na siebie nawzajem głuchymi?

Żebym mogła usłyszeć Ciebie, siebie potrzebuję usłyszeć najpierw.
Siebie i wszystkie moje rany.
Dopiero wtedy – pozwolę sobie rozpoznawać i zauważać co mówię, co przyjmuje i z czym w tej relacji wychodzę.

Inaczej, możemy do końca życia trwać …
między słowami.







Nasze Social Media