x

Bo kiedy nie ufamy sobie, nie możemy, nic.

Powiedzieć… bywa trudno.
Powiedzieć „stop”, powiedzieć „dość”, powiedzieć „nie zgadzam się”,
powiedzieć „byliśmy umówieni inaczej”…

Jest trudno tym bardziej im więcej ewentualnych wersji przebiegu rozmowy tworzymy w głowie.
Zalewamy się tymi myślami i teoretycznymi scenariuszami.
Wkręcamy się jak włosy w suszarkę i, zanim się obejrzymy, nie wiemy jak z tego wyjść.

Lądujemy, jeszcze przed otwarciem buzi,
ze spoconymi dłońmi i kołataniem serca,
przygnieceni wszystkim tym, co według naszej głowy, może się wydarzyć i …
wycofujemy się.

Tak często, właśnie w tym momencie się wycofujemy.

„Powiem następnym razem”…
„Załatwię to potem”…
„Jeśli nie dotrzyma umowy jeszcze raz, wtedy z nią pogadam”…
Negocjujemy ze sobą.

Nie my, dorośli.
Ale my, mali.
Tak naprawdę, bardzo mali…

My którzy boimy się, że zaplątamy się w słowach i we własnym przekazie.
My, którzy boimy się, że wprowadzimy niezręczność do relacji.
My, którzy boimy się, że ktoś nas przestanie lubić, kochać, chcieć.
I wreszcie, że w konsekwencji, we własnych oczach, będziemy „nikim”…

Autentyczność wyrażania staje się zagrażająca, jeśli na szali stoi nasze poczucie własnej wartości.

Jaka jest recepta na mówienie?
To pytanie, pada często.
I ja, dam Wam najprostszą a przy tym najbardziej niewygodną z możliwych odpowiedź.
Mówić.
Po prostu. Mówić. Nie liczyć do 10 i nie myśleć nad możliwymi rozwinięciami dialogu.

Po prostu, mów.
Tak, z tą niezręcznością…
Tak, z tą pikawą…
Tak, ze spoconymi dłońmi…
Tak, z niepewnością…
Tak, z nieskładnie poukładanym zdaniami…

Mów.
Po prostu mów.
I uwierz mi, że nieważne jak to wyjdzie, podziękuje Ci za to całe Twoje ciało, Twoje emocje i Twój duch.
Podziękuje Ci za to ta mała mieszkająca w Tobie.
Podziękuje Ci za to i ta dorosła, bo będzie wiedziała, że jesteś. Dostępna i reagująca.
Nie tylko gadasz, że jesteś, ale naprawdę – JESTEŚ!

Bo kiedy nie ufamy sobie, nie możemy, nic.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Premiera-najnowszego-kursu-Marianny-Gierszewskiej-4-1024x576.png

„Odpowiedź masz tylko Ty”

„A jak z tego wyjść?”
„A jak zmienić skrypty?”
„A jak zacząć pracować z emocjami?”

Pytamy, pytamy…
I najczęściej?
Nie jesteśmy zainteresowani odpowiedzią.
Nie chcemy jej słyszeć.
Gdybyśmy usłyszeli, tak naprawdę, musielibyśmy
wziąć odpowiedzialność za swój kolejny ruch – lub bezruch.
Musielibyśmy wziąć odpowiedzialność za „robię”, albo „zaniecham”.

Dlatego wolimy utykać na poziomie
WIECZNEGO, NIEKOŃCZĄCEGO się pytania:
„Jak…???”

Wolimy robić z siebie w tym nieustająco bezradnych,
nieustająco pasywnych, nieustająco niezdarnych.
A pod tym? „Może ktoś mi powie i będzie dorosły za mnie.
Jak nie zadziała to co doradził, zwalę, albo wpiszę do pamiętnika,
że jestem przypadkiem beznadziejnym.”

Nikt za Ciebie nie rozpocznie.
Nikt za Ciebie nie ruszy.
Nikt za Ciebie nie powie „cholera, chce!”

Nikt za Ciebie nie zdecyduje.
Nikt za Ciebie nie wejdzie na tą ścieżkę.
I nikt nie będzie wiedział lepiej, czego potrzebujesz.

To wszystko w Twoich rękach.
W Twoich kompetencjach.

Zamiast więc szarpać innych za nogawki,
najpierw zapytaj siebie: „czy na pewno chce zmiany?”…
Praca z wieloma pokazała mi już i udowodniła,
że kiedy ktoś jest gotów na transformacje:
nie czeka, aż ktoś podpowie…
nie czeka, aż ktoś wskaże palcem…

Działa!
Rusza!
Szuka!
Sprawdza!

Tym jest właśnie dorosłość w swojej esencji:
odpowiedzialnością za siebie.

I tak jest zawsze właściwie.






Nasze Social Media