Mamo

Nie wiem wszystkiego…
Uznając swoje miejsce – miejsce Twojego dziecka, pozwalam sobie zauważać i przyjmować, że tak naprawdę, wiem niewiele.
Niewiele o tym jakie to było dla Ciebie:
zobaczyć dwie kreski.
Czy byłaś wtedy sama?
Czy miałaś komu o tym powiedzieć?
Czy miałaś z kim dzielić radość?
A może, zamiast radości, przyszedł niepokój? Strach? Złość? Zawód?
Czy był przy Tobie mężczyzna, czy tylko jego odłamek?
A może wszystko zachowane było w pozorach?
Czy miałaś wtedy pracę? … a może właśnie drżałaś o jej utratę?
Jakie to było mamo?
Czy wolno się było ucieszyć?
Czy było na to miejsce, okoliczność, czas?
Byłaś głodna mamo, czy najedzona?
Najedzona partnerstwem, życiem, miłością, widzeniem?
Nie wiem mamo nic.
Choć czuje sobą wszystko.
Wiele lat myślałam, że zrobiłabym to za Ciebie lepiej.
Och, jak bardzo się myliłam.
Moja duma pozwalała mi myśleć, że wiem o czym mówię.
Nie wiem, mamo.
Tamten moment i wszystkie kolejne, prowadzące do rozwiązania znasz tylko Ty.
Tylko Ty wiesz co czułaś i jaki był koszt przeżytych 9 miesięcy ze mną pod sercem.
Nie będę mamo moralizować momentów i spraw, na które jestem zbyt mała…
Dziękuje, że się na mnie zgodziłaś.
Dziękuje, że powiedziałaś na mnie „tak”.
Pomimo…

Życie nie jest oczywistością, choć za takie je uznajemy.
Wiem, że nie musiałaś.
Wiem, że się wahałaś…
Całuje Twoje, coraz starsze dłonie mamo, dziękując za to, czego nigdy, w żadnym porządku nie mogłabym sobie dać sama.
Dziękuje mamo za życie.
Za życie, które popłynęło z Was.
A którym zostałam obdarowana Ja.
To dar, którego nie zmarnuje.
Na Twoją pamiątkę mamo.
Na Waszą…
Na pamiątkę wątpliwości…

Zrobię z nim coś pięknego.

Wspieranie się kobiet…

Jest często życzeniowe.
Mamy tak głęboką chęć umieć wspierać drugą kobietę, ale wiele z nas, tego nie potrafi.

Teraz, być może krzyczysz w sobie: „co to to nie ja!”, bo już idzie ocena.
No i dobra.
Ja piszę dalej…
A Ty się oceniaj, jeśli potrzebujesz, albo czytaj i oddychaj.

Poczuj sobą jak stabilne poczucie bezpieczeństwa, musi mieć ta, która umie klaskać drugiej?
Poczuj sobą, jak właściwy musi mieć kontakt z własnymi darami i talentami?
Poczuj sobą, jak poukładana musi być z sukcesem?
Poczuj sobą, jak dobrze musi się mieć jej wewnętrzna dziewczynka?

Teraz czujesz?
Ile tu warstw?
Jakie to wielkie?

Szersze, niż szkolno-mundurkowe: „dziewczyny z dziewczynami”, „solidarność jajników”, czy „siostrzane wsparcie”.

Przez nieumiejętność wspierania się nawzajem przemawiają wszystkie nasze rany więzi – w szczególności upokorzenie, odrzucenie i niesprawiedliwość.
I nie ucieszymy się z sukcesu drugiej, dopóki te zranienia są w nas żywe.
Od razu się odpali: poczucie gorszości, wstyd, bojowość, ale i wkurw oraz zazdrość.

Żeby prawdziwie wesprzeć drugą kobietę, musimy być także poukładane z naszą MAMĄ.
Inaczej się nie da.
Wolno nam z miłością patrzeć na pomyślność drugiej, kiedy same czujemy, że przyjęłyśmy mamę wraz z miejscem, które dla nas przyszykowała.
Jeśli do mamy niesiemy w sercu jedynie miłość litościwą i pogardę, wewnętrznie będziemy gardzić także i sobą, dla pozoru zakładając jednak na życie maskę „tej lepszej”, „tej bardziej..”.
Przyjąć mamę to przyjąć sukces.
Najpierw swój, a potem wszystkich, które są dookoła.

U mnie w tym roku coś się doczyściło.
Po wielu latach pracy.
Widzę i słyszę klaszczące mi kobiety,
którym ja klaszczę z taką samą radością.
I ile tu jest miejsca!
Na to co każda wnosi WŁASNE.
To wielkie.

Kłaniam się temu.
Wdzięczna.
Dziękuje.