Chcemy stawiać granice, ale tak, żeby przypadkiem nie dotknąć swojej agresji.
Chcemy być szczere wobec własnych emocji, ale tylko wtedy, kiedy chodzi o radość, ekscytacje i zauroczenie.
Chcemy kryzysów i wzrastania w związkach , ale tylko wtedy, kiedy te kryzysy i zatory możemy jednoznacznie zwalić na drugą stronę.
Chcemy żyć w odwadze, ale tylko wtedy, kiedy będziemy mieli pewność, że przy tej odwadze nie stoi przypadkiem wstyd.
Chcemy sukcesu, ale tylko wtedy, kiedy na pewno ominiemy porażkę.
Chcemy nazywać się „ludźmi świadomymi”, ale szlag nas strzela, kiedy po raz kolejny słyszymy o tym wewnętrznym dziecku, o mamie o tacie…
„Przecież ja mam wewnętrzne dziecko kuźwa przerobione! Z mamą mam kontakt jaki mam. Ojciec? Szkoda gadać, ale to nie ma nic do rzeczy” …
Chcemy niewinnie. Po cichu. Z uśmiechem. Wygodnie. Bez konieczności konfrontowania się z agresją, wstydem, brzydotą, cieniem, poczuciem wyłamania i odpowiedzialnością.
Rozkochujemy się w wyobrażeniach, bo takie idee niewinność kochają.
To takie idee, które tworzą piękne scenariusze o granicach stawianych bez słów, o emocjach oglądanych przez okulary, o związkach, w których bąki pachną bzem, o szefach, którzy jasno widzą nasze naturalne potencjały i o rodzinnym systemie, który tak naprawdę wcale nie ma na nas wpływu … bo „wszystko i tak jest kwestią pozytywnego nastawienia”.
…Kiedy dochodzimy do ściany w realizacji tych wspaniałych wyobrażeń, okazuje się, że jedyną drogą jest odpuścić niewinność.
Bo niewinne może pozostać tylko dziecko.
Świadomy swojej mocy, działający dorosły, będzie się musiał złapać za rękę z konsekwencjami, powiązaniami, odpowiedzialnością i wstydem.
Inaczej się nie da…
Inaczej, to życie o którym myślisz, pozostanie tylko w kosmicznej przestrzeni planu.
Granice, bez zintegrowanej agresji, zaprowadzą Cię w dwa miejsca:
w zdeformowaną tłumieniem przemoc, lub zagotowaną w środku ciała chorobę.
Brak szczerości wobec własnych emocji, stworzy Twojego awatara, który będzie wklejał się w opinie i oczekiwania innych.
„Jego wina!” … Palcem na wszystkich dookoła może wskazywać tylko ten, który siedzi w krzesełku do karmienia.
To nie Ty? To przyjrzyj się co ten partner, ten związek Ci pokazuje …
O co Cię prosi? …
O co błaga Cię już po raz kolejny?
Jak sobie w tym byciu służycie?
Za kogo sobie stoicie?
Odwaga? Bez wstydu, wrażliwości i ryzyka, jest tak nierealna, jak dinozaury w Puszczy Białowieskiej. Wizja brzmi całkiem ciekawie, ale to się po prostu nie wydarzy. Bo odwaga dzięki niepewnościom istnieje. Jej energia drga dzięki ognistemu sercu złapanemu za rękę z prawdą. A ta grzecznie ułożona nie jest…
Sukces, uprawia miłość z porażką, a świadomość przytula się z drogą Twojego rodu.
Z mamą
Z tatą.
Z Twoim porodem.
Z poczęciem.
Z wielopokoleniowym dynamikami, które grają w Tobie swoje własne melodie.
Te najpiękniejsze i te najtrudniejsze.
Stawiając Cię do takich a nie innych ścieżek, związków, relacji, prac i chorób.
Ostatnio usłyszałam prośbę: „chciałabym popracować nad bliskością, ale możemy w to nie mieszać ani mamy ani taty?”.
„Szczerze? Nie da się” – odpowiedziałam.
Bo Twoja bliskość do siebie i świata, zaczyna się od historii intymności rodziców. A opowieść ich historii, jest wielogłosem tych, którzy byli tu przed nimi.
Potem jest poród… Jaki on był?
Jaki był dla mamy, więc i jaki był dla Ciebie?
Gdzie wtedy był tata?
Obok mamy, czy gdzieś daleko?
Dalej ciało, pierś. Karmienie.
Pierwotna droga miłości.
Zgadza się. Wciąż mówimy o bliskości… a to wciąż za mało, by pokazać Ci całą złożoność tego tematu.
Sama chyba rozumiesz, że tu się niewinnie nie da. W odcięciu od faktów i materii się nie da. Latające anioły nadziei na lepsze jutro, są oderwane od sfery działania.
A sfera działania, to w symbolice tata.
Odpowiedzialność, to tata.
I bez niej się nie da. Bo nieważne co o niej myślimy – z nią jest tak jak z grawitacją – istnieje, czy tego chcemy czy nie.
Każda nasza decyzja, jest jak kamyk wrzucony do strumienia: zmienia… więcej, mniej, ale zawsze.
Wiec nie uciekaj od prawdy – czasem brudnej i lepkiej. Nie uciekaj od bólu i wstydu. Bo życie w pełni wydarza się w miłym, niemiłym, ładnym i brzydkim. I kiedy sama ze sobą zdecydujesz, że interesuje Cię dorosłość – która czasem mówi „kurcze pieczone”, a czasem głośne „kurwa mać” – staniesz do życia, które przychodzi jako suma potencjałów i trudów, zamienionych w Twój własny system mocy.
Marianna Gierszewska