x

OPIS WARSZTATU #3

9 listopada, 2021

SAMA

Siada przede mną kobieta.
Piękna, w dużym rozciągniętym swetrze.
Spod swetra wystaje koronkowe ramiączko biustonosza. Poprawia je nerwowo i mówi:
⁃ Nie mogę znaleźć sobie mężczyzny. Mam już tyle lat ile mam i wciąż nic poważnego. Tylko jakieś krótkie, przelotne znajomosci – mówi.
⁃ Tata żyje? – pytam.
⁃ Nie. Zmarł jak miałam szesnaście lat.
⁃ I co z mamą?
⁃ Jest do dzisiaj sama… czyli to już prawie dwadzieścia lat będzie. Ale radzimy sobie – mówi.
⁃ Kto sobie radzi? Ty czy mama?
⁃ No, mama sobie radzi, o to mi chodziło.
⁃ Z nią jesteś blisko, co? – pytam.
⁃ Dosyć tak – kobieta robi chwile pauzy. Zastanawia się – tak, jesteśmy blisko.
⁃ Masz rodzeństwo? – dopytuje.
⁃ Jedną, młodszą siostrę.
⁃ Zamknij sobie oczy i zobacz do kogo należy miejsce obok Ciebie…. Kogo tam widzisz?
⁃ Pierwsze co mi przyszło do głowy, to ta mama właśnie. Stoi obok, uśmiechnięta. Trzymamy się za ręce i jest takie poczucie, że jesteśmy sobie wsparciem.
⁃ Mmmmm – mówię pod nosem – tak.
⁃ Teraz postaw naprzeciwko mamy, swojego tatę i zobacz co się z nią dzieje – mówię.
⁃ Boże – kobieta zakrywa usta ręką, a po jej policzkach zaczynają płynąć strumienie łez – ona tak za nim tęskni…
⁃ Tak…
⁃ Puszcza moją rękę i biegnie się do niego przytulić. On też ją przytula. Mama tak płacze ….
⁃ A Ty jak się masz, kiedy rodzice stoją razem?
⁃ Jest mi wygodniej. Chciałabym się też do nich przytulić.
⁃ To przytul się, a potem stań naprzeciwko i powiedz…
„MAMO, DŁUGO I CHĘTNIE SŁUŻYŁAM.
TAK BARDZO SIĘ BAŁAM, ŻE TY TEŻ ZNIKNIESZ – TAK JAK TATA.
TAK BARDZO SIĘ BAŁAM, ŻE ZOSTANĘ SAMA.
JA MAMO BYŁAM TYLKO DZIECKIEM.
TO BYŁO TAKIE CIĘŻKIE.
ZASTĘPOWANIE CI TATY BYŁO TAKIE TRUDNE.
DZIŚ CZAS TO POŻEGNAĆ.
TA ROLA ZBYT SKOMPLIKOWANA DLA DZIECKA.
WY DUZI, JA MAŁA.”

Kobieta mówiła, oddychając do serca…
Tam, gdzie łączy się mama i tata.
Jej łzy, puszczały żałobę po tacie,
i żałobę oczekiwania przez lata na związek, na mężczyznę…
Jej relacje szybkie, intensywne, jak romanse. Bo symbolicznie to dokładnie takie romanse były… flirty, które nie mogły trwać za długo… bo zdradzały mamę.

Po domknięciu tej współzależności,
córka pozostała już tylko córką…
i aż córką…
Potem pożegnała się z tatą,
wyrażając tam, w tym obrazku, całą tęsknotę serca.
Potem wreszcie została sama… gotowa na spotkanie i wyjście do swojego partnerstwa.
Tak ten warsztat się skończył: głębokim wdechem i pójściem do własnej miłości.

————————

Utknięcia w samotności opowiadają złożone historie rodziny.
Jeśli nie ma obok nas wolnego miejsca na partnera_erkę – oznacza, że ktoś tam już stoi:
⁃ może to mama, która została sama
⁃ może mama, która zamiast spać z tatą, kładła się przy nas
⁃ może mama, która tęskniła za swoją pierwszą miłością
⁃ a może to tata, który pił
⁃ może tata, który odgrodził się nami przed mamą
⁃ może to młodsza siostra/brat, którymi musiałaś się opiekować… ponad swoje siły i doświadczenie, bo byłaś tylko małą dziewczynką…
⁃ a może to były mąż, o którym mówisz, że jest przeszłością, ale majątek nierozdzielony… a za każdym razem kiedy go widzisz, aż ciężko przełknąć ślinę.

Jeśli nie ma w nas wolnego miejsca na drugiego – oznacza, że o kimś jeszcze trzeba przypominać… i ten ktoś to miejsce zapełnia:
⁃ może to nienarodzona siostra, lub brat
⁃ może to poronione / abortowane nasze własne dziecko
⁃ może to chory / zmarły rodzic, który był tak bliski
⁃ może to historia babci, prababci, która na mężczyznach się zawiodła…albo, której do miłości nie było wolno… bo ślub został ustalony odgórnie, a tego którego kochała naprawdę, musiała opuścić…

Żeby stanąć w otwarciu na relacje, trzeba zauważyć, czy my w ogóle mamy na ten związek miejsce.
Czy tego miejsca mamy na 100%?
A może tylko na 40%… gdzie utknęła reszta?
Przy kim?
Serce to wie…
Ciało pamięta…

My przez długie lata możemy nie pozwalać sobie na związek.
Na cześć tamtych.
Za tamtych.
Dla tamtych.
Dla ducha bowiem, zawsze ważniejsza będzie przynależność i lojalność…
przynależność do tych kobiet przed nami, które na mężczyznach się zawodziły…
albo których mężczyźni byli nieobecni…
lojalność wobec tej, która potrzebowała nas wtedy – i w tym ruchu ratowania zostałyśmy.

„I że Cię nie opuszczę”… ile z nas mówi to do rodziców – nie do własnych miłości.
A dopóki tam przysięga trwa, dopóty nie zawiąże się nigdzie indziej…
Albo zwiąże się i będzie zimno, pusto, daleko od siebie.

Bo pierwotnie to miejsce jest już zajęte.
Więc, żeby tam wpuścić przestrzeni – trzeba rozpoznać i pożegnać.
To tylko tyle i aż tyle… na drodze do…
Swojego.

Marianna Gierszewska






Nasze Social Media