x

Pogarda w parze

Jest jednym z najtrudniejszych ruchów w miłości.
Rozwiązuje więź.
Odsuwa, pozostawiając pomiędzy stronami mrożący przeciąg.
Bo kiedy padnie zbyt dużo słów, serce zamyka się bezpowrotnie.

Jaka kobieta pozwoli sobie na pogardę wobec swojego mężczyzny?
• Taka, która jest przeciążona.
• Taka, która dźwiga za męskie.
• Taka, która nie czuje, że może odpuścić, by otoczona spokojem i stabilnością płynącą od partnera, pozwolić sobie na lekkość kobiecego.
• Taka, która ze swoim kobiecym kontaktu nie ma wcale.
• Taka, która nie dotarła wnętrzem do ojca – i niesie tą pogardę, często za mamę, patrząc na mężczyzn jej oczami… czując jej emocje.
• A dalej i ta, która tkwi w ślepej lojalności. Bo jeżeli mężczyzny nie było dla jej mamy, dla jej babci, brak szacunku i lekceważący ton będą wylewać się, by przypomnieć o tym, co niepoukładane („ja taka jak Ty – mamo / babciu”).

Jaki mężczyzna pozwoli sobie na pogardę wobec swojej kobiety?
• Taki, który pozostał pod strefą wpływów matki – tam dla niego za trudno i bez dostępu do męskiego.
• Taki, któremu daleko było do ojca i nie zrehabilitował tego braku.
• Taki, który w sercu niesie obraz spaczonej męskości: wściekłej, przemocowej, albo zamrożonej i niedostępnej.
• Taki, który w związku jest notorycznie kastrowany, przez: „Zostaw, ja to zrobię.”„Wiesz jak to załatwić?” „Nie dotykaj, bo zepsujesz.” „Siadaj, ty nic nie potrafisz”.„Jak to układasz / sprzątasz ?!”

Kobieta nie pozwoli sobie na pogardę wobec mężczyzny za którym symbolicznie stoi ojciec.
Nie pozwoli sobie na pogardę wobec tego, który jest jej MĘŻCZYZNĄ – nie synem, czy ojcem.

Mężczyzna nie pozwoli sobie na pogardę wobec kobiety za którą symbolicznie stoi matka.
Nie pozwoli sobie na pogardę wobec tej, która jest mu KOBIETĄ – nie córką, czy matką.

•••••

Zamknij oczy.
Weź głęboki wdech.
I sprawdź sama… sam.
Postaw swojego partnera, a za nim jego ojca. Który stoi dla Twojego mężczyzny jako wsparcie.
Zobacz, czy teraz to zdanie –
zdanie, którym zawsze probujesz ukłuć –
czy wciąż tak samo łatwo je wypowiedzieć?
A może coś się zmienia?
Ten sam schemat ćwiczenia możecie oczywiście powtórzyć z partnerką i jej mamą.
Wzgardzisz tak swoją kobietą teraz?
Przy jej matce, stojącej obok?

No właśnie…

Spojrzeć w lustro

Chcielibyśmy szybko i komfortowo
Skoro tajskie mogę mieć na stole w 15 minut, 
579 kanałów świata za jednym pstryknięciem, 
spodnie z Zalando w 24h, 
a zakupy spożywcze w dwa dni… 
to ile zajmie praca nad sobą? 
Ile zajmie patrzenie na tą cholerną prawdę? 

Potrafimy już wszystko…
latać na księżyc…
i posługiwać się kryptowalutą. 
A spojrzeć w lustro nie potrafimy…
Nie, tak by patrzeć – odgarnąć włosy, poprawić makijaż, czy ogolić brodę – ale tak, by WIDZIEĆ. 

Co widzisz w swoich oczach? 
Widzisz je wszystkie? 
Widzisz ich wszystkich? 
Widzisz tamten ból, który dziś blado iskrzy Twoim spojrzeniem? 
Kiedy zastanawiasz się: „dlaczego mi tak trudno… znowu…”
Kogo wtedy tą buzią widzisz?
Siebie? 
Czy babcię, która w żalu, czekała na lepsze czasy? 
Dziadka, który wychodząc na front szlochał rozdzierającą tęsknotą, a kiedy wrócił, w jego sercu było już głucho… duch został tam, poległy. 

To gdzie ta prawda? 
W ich historiach i opowieściach życia, 
utkanych niczym nić pajęcza. 
A ich cząsteczki w Tobie. 
Odzywają się, żeby przypomnieć…

„Witaj, jestem żalem po stracie Twojej babci. Dziś pukam do Ciebie, bo od lat, pałętam się bez domu… nikt mnie nie utulił. Nikt wcześniej nie chciał nawet mnie uznać. Proszę, spójrz mi w oczy. Tak staniemy się równi. Wtedy będę mógł odejść, w pokoju. Życząc dalej Tobie i wszystkim przyszłym pokoleniom tego rodu, dobrego życia…”

Wdech i wydech. 

Praca nad sobą jest dzierganiem. 
Ręcznie wykonanym haftem splotów przędzy przekazów. 
Nie paczką z Ali Express. 
Tutaj skrótów nie ma. 

Więc przestań udawać. 
Przed światem, ale i przed sobą. 
Przede wszystkim, zawsze, przed sobą. 

Jak jest? 
I gdzie potrzebujesz dla siebie inaczej? 
Wiesz to? 
Rozpoznajesz? 

Powiedzieć to na głos, to pozwolić na rozpad. Tak. I wydaj na niego wewnętrzną zgodę. 
Bo prawdziwa transformacja daje przyzwolenie na śmierć…
by odrodzić się, życiem. 

Marianna Gierszewska

Mamo syna:

  1. Pamiętaj, że jesteś pierwszą kobietą w jego życiu. Wasza więź jest niezwykła – i rozkwita w niepowtarzalnych zależnościach. Twoje widzenie syna sercem, otwiera mu bezpieczną drogę poznania i zrozumienia ciepła, emocjonalności, wrażliwości i miękkości kobiet. 
  1. Podstawą jest to, co w relacji między Tobą, a ojcem syna: 
  • nie będziesz potrafiła zobaczyć syna do końca, bez wypracowania wewnętrznej zgody na ojca dziecka – niezależnie od finału Waszego uczucia, Twój brak szacunku do taty syna, pokazuje małemu ile w nim samym jest wartości
  • niewyrażona złość mamy na tatę, będzie: –  złością syna na samego siebie, – problemem z jego poczuciem przynależności („skoro męskie jest złe, ja jestem zły”), – poczuciem odcięcia od siebie, – tym, czego syn następnie będzie potrzebował w swoich partnerkach. Będzie szukał złości kobiety na mężczyznę, którą zna z relacji mama – tata. 
  1. Puść. 

Przy kobietach systemowo pracuje więcej ciężaru niż przy mężczyznach. 
To zależność związana z ciążą, porodem, ale i całą emocjonalnością, która jest przy mamie…
Jak się tego wzajemnego z mamą ciężaru pozbywamy? 
Poprzez przejście w ramiona taty. 
Chłopak, wędrując między strefami wpływów mamy i taty, ostatecznie zostaje (odwrotnie do dziewczynek) przy tacie. 
Przy nim poznaje swoje granice, uczy się siebie, rozpoznaje ruch zdobywania, osiągania, dyscypliny, zintegrowanej agresji, stabilności, waleczności, spokoju i wytrwałości… 
Młody, przy ojcu przeciera swoją ścieżkę do zostania mężczyzną. 
W nim, jak w lustrze, odbija swoją tożsamość. 
Mężczyzn, którzy przez mamę trzymającą, dominującą, dźwigającą, lub złą na ojca, nie mogą dojść w jego ramiona, poznasz po: 

  • złości na kobiety
  • agresji / przemocy 
  • ruchu wiecznego „piotrusia Pana” 
  • nałogach 
  • oddalaniu się w związkach od swojej kobiety 
  • stanach lękowych / depresyjnych
  • szarpaniu się ze sobą / w decyzjach 
  • potrzebie bycia zaopiekowanym w związku jak przez mamę 
  • niewychodzeniu do partnerstwa wcale 

… każdy z tych ruchów (a jest tego jeszcze więcej) to niemy krzyk: „potrzebuje do męskiego! proszę!”… 

DROGA DO OJCA PROWADZI PRZEZ RAMIONA MAMY – dlatego nie trzymaj syna. To NAJWAŻNIEJSZA rzecz, jaką przyjdzie Ci dać temu młodemu mężczyźnie. 

A co, kiedy ojca nie ma? 

Wtedy puść syna do świata. Niech jeździ, poznaje, smakuje, niech szuka siebie, niech chodzi na zajęcia dodatkowe, niech się myli, ściera, nich poznaje własne limity. Pójście do świata, to symboliczne pójście do ojca. 

  1. Bądź tylko mamą i aż mamą. 

Po punkcie 3, ten musi być 4… Wiele kobiet próbuje być i matką i ojcem. Przyczyn tej dynamiki jest cała masa: 

  • systemowy brak zaufania do mężczyzn, 
  • nieobecny ojciec dziecka, 
  • poczucie niezaangażowania drugiej strony, 
  • systemowa potrzeba dźwigania przez kobietę 

Nie dasz rady być i jednym i drugim. Te, które próbują, kończą jako karykatura dwóch ról. Kiedy kobieta próbuje dać z męskiego, zajeżdża się… traci cierpliwość, krzyczy, jest zmęczona… Skup się na byciu mamą. To wielka, wspaniała rola. 

I, uwierz mi, wystarczająca! 

  1. Mamo, pamiętaj o sobie. Wszystko, co robisz dla siebie, uczy syna rozumienia i cenienia kobiecych jakości : dziś patrzy na Ciebie, patrzy czy potrafisz dawać, ale i brać… dziś patrzy, jak Ty zasilasz swoją kobiecość: pójściem do fryzjera, na zakupy, spacer, jogę, paznokcie, czy kawę – za kilka lub kilkanaście lat, dzięki Tobie, będzie naturalnie pozwalał zasilać się swojej kobiecie, z tego co żeńskie. Bo będzie rozumiał, że każda kobieta, żeby dawać z lekkości, musi naładować najpierw siebie. 
  2. Uważaj, żeby syn nie został Twoim partnerem. To szczególnie częste tam, gdzie trud między mamą a tatą, lub gdzie mama jest sama. Co robić, żeby się tak nie stało? 

a) puszczać syna do ojca / do świata 

b) rehabilitować relacje z ojcem dziecka

c) rehabilitować relacje z własnymi rodzicami – wtedy od syna nie będziesz wymagać więcej, niż jest w stanie Ci dać.

  1. I pamiętaj! Robisz zawsze wystarczająco. Jesteś najlepszą mamą dla swojego syna. Kochaj się. I doceniaj. Zawsze.

Marianna Gierszewska

Mamo córki:

  1. Pamiętaj, że jesteś pierwszą, najważniejszą kobietą w jej życiu. Twoje widzenie córki sercem, pozwoli jej widzieć samą siebie. Swoim tonem, gestem, delikatnością, uczysz ją… jak to jest, być kobietą. 

Lekkie to, czy ciężkie?
Mozolne, czy przepełnione miękkością?

  1. Mamo, to Ty jesteś lustrzanym odbiciem żeńskiej tożsamości swojej córki. 

Młoda, znajdując przynależność, będzie odpalała ruchy: „ja taka jak Ty mamo”; „ja tak jak Ty mamo” – dlatego najlepsze co możesz zrobić, to dbać o siebie, o swoje relacje, rozwój i szacunek. 

  1. Twoja relacja z ojcem Waszej córki jest niezwykle ważna. Niezależnie od finału Waszej miłości, musisz wykonać pracę, by do serca wpuścić zgodę na tego człowieka. Dlaczego? 
  • wszystko to, co niewypowiedziane i nieprzeżyte przez Waszą dwójkę – mała weźmie na siebie, lub do swoich relacji 
  • niewyrażona złość na mężczyzn matki, będzie następnie złością córki na mężczyzn 
  • to, czego nie zaakceptujesz w jej ojcu, będzie tym, co następnie nazwiesz „okropnymi cechami” w córce 
  • nienawiść do ojca córki, powoduje, że mała musi się odciąć od połowy siebie – by przynależeć. Tracąc kontakt z połową siebie, traci kontakt ze swoim sercem i zasobami. 
  • nienawiść do ojca córki, powoduje, że nie jest on w stanie symbolicznie zasilać tym, co jako ojciec niesie dla dziecka: mocą, odwagą, siłą, konsekwencją, dyscyplina, granicami, wyrażaniem się… – pamietajmy, że DROGA W RAMIONA OJCA PROWADZI PRZEZ RAMIONA MATKI – jeśli ona trzyma i nie puszcza przez własne żale i pretensje, zabiera dziecku możliwość poznania siebie i swoich jakości w pełni. 
  1. Uważaj, by Twoja córka nie stała w roli Twojej matki, nienarodzonej siostry, czy przyjaciółki. Uzdrawiaj i rehabilituj drzazgi z tamtego czasu. Twoje niewypracowane deficyty, będą próbowały przedostać się do Twojej relacji z córką, albo też, spowodują, że nie będziesz mogła widzieć jej jako  swojego dziecka – będziesz od niej oczekiwać, jak od zupełnie innej roli. 
  2. Szanuj los swojego dziecka. Pozwól dokonywać jej wyborów i pozwól jej się mylić. Pozwól jej doświadczać i odkrywać swoje nowe definicje. Boisz się o nią? Sprawdź ile z tych lęków jest Twoimi własnymi… przyniesionymi jedynie na córkę. Co i gdzie z przeszłości boli? Jakie porażki, odrzucenia i niedokochania? Sprawdź, czy możesz się nad tym pochylić, sama. 
  3. Córka na życie, inaczej niż syn, systemowo zostaje pod Twoją strefą wpływów. Ale zanim pod nią zostanie, leci w ramiona ojca / świata. Pozwól na to. Nie zakleszczaj. Nie przytrzymuj. Im więcej wolności tu dasz, tym z większą lekkością wróci do tego, co z żeńskiego. 
  4. I pamiętaj! Robisz zawsze wystarczająco. Jesteś najlepszą mamą dla swojej córki. Kochaj się. I doceniaj. Zawsze. 

Marianna Gierszewska

OPIS WARSZTATU #4

Emilia.
Siada i od razu bierze wdech.
Głęboki, ale jakby płytki.
Patrzy na mnie w ciszy.
Więc dłuższą chwilę w niej trwamy.
Jest milcząco, ale nie głucho. Bo pod powierzchnią przelewa się dużo słów.

Ona w końcu zaczyna:
⁃ Chodzi o moją wagę. Całe życie się waha. Ale nie tak jak normalnie, nie wiem, 3 kilo… u mnie waha się tak między 50 a 90 kg… raz było nawet 95. To mój rekord – mówi, przy słowie „rekord”, dodając dłońmi cudzysłów.
⁃ Miesiączki masz regularne?
⁃ Nie, hormony masakra. Teoretycznie wszystko w normie, tarczyca też zdrowa, ale okres przychodzi jak chce. Raz na dwa, raz na trzy miesiące.
⁃ Od kiedy tak z tą wagą? – pytam.
⁃ Nie pamietam, kiedy było inaczej… – Emilia zapatruje się gdzieś w bok – od dziecka tak. Mama mnie wrzucała na diety, a to nic nie dawało.
⁃ Całe życie jesteś na dietach, co? – pytam.
⁃ Odkąd pamietam. Rodzice wysłali mnie nawet raz na obóz odchudzający – mówi, a gardło zaciska się coraz bardziej.
⁃ Jak się czujesz w swoim ciele kiedy jesteś lżejsza? Jak się z nim masz, kiedy jesteś cięższa?
⁃ Nie wiem, bo to jest takie … – kobieta waha się jakiego słowa użyć – nie moje. To ciężkie ciało nie jest moje. Ja mam w głowie cały czas swój szczupły obraz.
⁃ Tak… – mówię, kiwając głową.

Siedzimy znów w ciszy.
Takiej, która, dla wielu, byłaby już niezręczna…
Emilia zaczyna płakać.
Bierze chusteczkę i kręci głową.

⁃ Czemu płaczesz? – pytam.
⁃ Nie wiem – odpowiada, wycierając nos.
⁃ Ja wiem – mówię … – czy Twoja mama poroniła?
⁃ Tak – odpowiada szybko kiwając głową – w czwartym, albo piątym miesiącu… coś poszło nie tak, ale ja nie wiem dokładnie, bo byłam mała. Miałam jakoś trzy latka. Pamiętam tylko, że mama leżała w szpitalu, a tata mi powiedział, że mama wróci sama. Nie rozumiałam co się dzieje – mówi, a łzy ciekną po jej policzkach.
⁃ To był chłopiec, czy dziewczynka? Wiesz?
⁃ To był chłopiec. Miał być brat…
⁃ 50 kg dla Ciebie … 90 kg dla niego …

Emilia spojrzała na mnie:
⁃ Boże…- wycie wychodziło z samego brzucha, z samego gardła. A po wylanym morzu łez, przyszło ukojenie i spokój.
⁃ Popatrz na tego brata swojego. Ile on by miał teraz lat?
⁃ Trzydzieści cztery.
⁃ Jak on na Ciebie patrzy? – pytam.
⁃ Z miłością – odpowiada Emilia, płacząc.
⁃ Powiedz do niego:
TO CIEBIE SZUKAŁAM.
OD DZIECKA…
RAZ MOJE CIAŁO DLA MNIE,
A RAZ DLA CIEBIE.
RAZ CIĘŻKA,
RAZ LEKKA,
RAZ BEZ MIESIĄCZKI…
RAZ Z NIĄ…
DLA CIEBIE CHCIAŁAM ŻYĆ PODWÓJNIE.
Z TĘSKNOTY.

⁃ Mogę go przytulić? – zapytała Emilia, spokojnym, płynącym łzami głosem.
⁃ Oczywiście … – powiedziałam.

I znów siedziałyśmy w ciszy.
Emilia żegnała się z bratem, a ja patrzyłam jak jej ciało się rozluźnia.
Komórka po komórce.
Cząsteczka po cząsteczce.

⁃ Inaczej teraz na to wszystko patrzę. Byłam u tylu dietetyków… – powiedziała Emilia.
⁃ Tak … z przypominania o kimś się odchudzić nie da.

Siedziałyśmy tak jeszcze chwilę.
Przepuszczając to wszystko przez ciało.
A potem E. wytarła buzie…
wzięła głęboki wdech i powiedziała:
⁃ Czuje się lżej.

Od trzech miesięcy miesiączki E. są regularne. Waga nie waha się w kosmicznych skrajnościach.
Tak to pracuje…

Emilia.
Dziękuje, za zgodę do podzielenia się.
Z innymi…

———-
Nasza waga opowiada historie większe i szersze, niż zwykliśmy myśleć.
Mocne nogi, uda… opowiadają o przekroczeniach.
Problemy z przytyciem ciągną nas do czasu okołowojennego, ale i do naszej relacji z mamą…
Anoreksja, to częsty ruch za kimś, w stronę śmierci.
Tam niezgoda na oddech.
Niezgoda na APETYT na życie…
Bulimia? Ona pyta: czego dłużej nie będziesz trawić?
Czym w swoim życiu, w swojej przestrzeni już rzygasz?
Albo czego dosyć miała mama, babcia…
Miała dość ale nigdy nic z tym nie zrobiła…
Nie mogła…
Nie zdążyła…

Twoje ciało pamięta.
I przypomina.
Weź oddech i poczuj.
Jakie to dla Ciebie.

OPIS WARSZTATU #3

SAMA

Siada przede mną kobieta.
Piękna, w dużym rozciągniętym swetrze.
Spod swetra wystaje koronkowe ramiączko biustonosza. Poprawia je nerwowo i mówi:
⁃ Nie mogę znaleźć sobie mężczyzny. Mam już tyle lat ile mam i wciąż nic poważnego. Tylko jakieś krótkie, przelotne znajomosci – mówi.
⁃ Tata żyje? – pytam.
⁃ Nie. Zmarł jak miałam szesnaście lat.
⁃ I co z mamą?
⁃ Jest do dzisiaj sama… czyli to już prawie dwadzieścia lat będzie. Ale radzimy sobie – mówi.
⁃ Kto sobie radzi? Ty czy mama?
⁃ No, mama sobie radzi, o to mi chodziło.
⁃ Z nią jesteś blisko, co? – pytam.
⁃ Dosyć tak – kobieta robi chwile pauzy. Zastanawia się – tak, jesteśmy blisko.
⁃ Masz rodzeństwo? – dopytuje.
⁃ Jedną, młodszą siostrę.
⁃ Zamknij sobie oczy i zobacz do kogo należy miejsce obok Ciebie…. Kogo tam widzisz?
⁃ Pierwsze co mi przyszło do głowy, to ta mama właśnie. Stoi obok, uśmiechnięta. Trzymamy się za ręce i jest takie poczucie, że jesteśmy sobie wsparciem.
⁃ Mmmmm – mówię pod nosem – tak.
⁃ Teraz postaw naprzeciwko mamy, swojego tatę i zobacz co się z nią dzieje – mówię.
⁃ Boże – kobieta zakrywa usta ręką, a po jej policzkach zaczynają płynąć strumienie łez – ona tak za nim tęskni…
⁃ Tak…
⁃ Puszcza moją rękę i biegnie się do niego przytulić. On też ją przytula. Mama tak płacze ….
⁃ A Ty jak się masz, kiedy rodzice stoją razem?
⁃ Jest mi wygodniej. Chciałabym się też do nich przytulić.
⁃ To przytul się, a potem stań naprzeciwko i powiedz…
„MAMO, DŁUGO I CHĘTNIE SŁUŻYŁAM.
TAK BARDZO SIĘ BAŁAM, ŻE TY TEŻ ZNIKNIESZ – TAK JAK TATA.
TAK BARDZO SIĘ BAŁAM, ŻE ZOSTANĘ SAMA.
JA MAMO BYŁAM TYLKO DZIECKIEM.
TO BYŁO TAKIE CIĘŻKIE.
ZASTĘPOWANIE CI TATY BYŁO TAKIE TRUDNE.
DZIŚ CZAS TO POŻEGNAĆ.
TA ROLA ZBYT SKOMPLIKOWANA DLA DZIECKA.
WY DUZI, JA MAŁA.”

Kobieta mówiła, oddychając do serca…
Tam, gdzie łączy się mama i tata.
Jej łzy, puszczały żałobę po tacie,
i żałobę oczekiwania przez lata na związek, na mężczyznę…
Jej relacje szybkie, intensywne, jak romanse. Bo symbolicznie to dokładnie takie romanse były… flirty, które nie mogły trwać za długo… bo zdradzały mamę.

Po domknięciu tej współzależności,
córka pozostała już tylko córką…
i aż córką…
Potem pożegnała się z tatą,
wyrażając tam, w tym obrazku, całą tęsknotę serca.
Potem wreszcie została sama… gotowa na spotkanie i wyjście do swojego partnerstwa.
Tak ten warsztat się skończył: głębokim wdechem i pójściem do własnej miłości.

————————

Utknięcia w samotności opowiadają złożone historie rodziny.
Jeśli nie ma obok nas wolnego miejsca na partnera_erkę – oznacza, że ktoś tam już stoi:
⁃ może to mama, która została sama
⁃ może mama, która zamiast spać z tatą, kładła się przy nas
⁃ może mama, która tęskniła za swoją pierwszą miłością
⁃ a może to tata, który pił
⁃ może tata, który odgrodził się nami przed mamą
⁃ może to młodsza siostra/brat, którymi musiałaś się opiekować… ponad swoje siły i doświadczenie, bo byłaś tylko małą dziewczynką…
⁃ a może to były mąż, o którym mówisz, że jest przeszłością, ale majątek nierozdzielony… a za każdym razem kiedy go widzisz, aż ciężko przełknąć ślinę.

Jeśli nie ma w nas wolnego miejsca na drugiego – oznacza, że o kimś jeszcze trzeba przypominać… i ten ktoś to miejsce zapełnia:
⁃ może to nienarodzona siostra, lub brat
⁃ może to poronione / abortowane nasze własne dziecko
⁃ może to chory / zmarły rodzic, który był tak bliski
⁃ może to historia babci, prababci, która na mężczyznach się zawiodła…albo, której do miłości nie było wolno… bo ślub został ustalony odgórnie, a tego którego kochała naprawdę, musiała opuścić…

Żeby stanąć w otwarciu na relacje, trzeba zauważyć, czy my w ogóle mamy na ten związek miejsce.
Czy tego miejsca mamy na 100%?
A może tylko na 40%… gdzie utknęła reszta?
Przy kim?
Serce to wie…
Ciało pamięta…

My przez długie lata możemy nie pozwalać sobie na związek.
Na cześć tamtych.
Za tamtych.
Dla tamtych.
Dla ducha bowiem, zawsze ważniejsza będzie przynależność i lojalność…
przynależność do tych kobiet przed nami, które na mężczyznach się zawodziły…
albo których mężczyźni byli nieobecni…
lojalność wobec tej, która potrzebowała nas wtedy – i w tym ruchu ratowania zostałyśmy.

„I że Cię nie opuszczę”… ile z nas mówi to do rodziców – nie do własnych miłości.
A dopóki tam przysięga trwa, dopóty nie zawiąże się nigdzie indziej…
Albo zwiąże się i będzie zimno, pusto, daleko od siebie.

Bo pierwotnie to miejsce jest już zajęte.
Więc, żeby tam wpuścić przestrzeni – trzeba rozpoznać i pożegnać.
To tylko tyle i aż tyle… na drodze do…
Swojego.

Marianna Gierszewska

To co w relacji

Tak wiele kobiet broni się przed wzięciem od mężczyzny.
Za nami historie mam, które, być może tego taty doświadczały na odległość… smakiem zdrad… alkoholu… ciszy.
Za nami historie babć, które zakładały na siebie te jedne, poplamione do cna podomki, po to, by od rana do nocy pędzić z robotą. Tam przy nich często mężczyzny nie było wcale – bo odszedł wcześniej, albo zginął na wojnie. A jak był? To czasem i tak jakby go nie było. Więc w domu rządziła kobieta.

W takim scenariuszu, córce ciężko zaufać mężczyźnie.
Ona może go doświadczać tylko tak, by przynależeć do grona kobiet swojego rodu.
„Mamo, babciu – ja taka jak Wy”
Skoro one nie mogły brać, ja także odmówię sobie tego prawa.
Naszemu sercu bowiem bardziej zależy na miłości mamy i babci, niż na więzi z tym chłopem… co to i tak „zawsze zawodzi”.

A kiedy nie możemy od mężczyzny wziąć, zaczynamy się dusić, męczyć i dźwigać.
Niektóre z Was wiedzą o czym mówię…
Bo to ten mężczyzna, w związku, symbolicznie powinien stać z koszulką o numerze JEDEN… a często na tę rolę, z przyzwyczajenia i z wewnętrznych zapisów, pchamy się my…
Czy to znaczy, że on z tą jedynką jest lepszy?
Nie.
Czy to znaczy, że wygrał?
Nie.
Oznacza to jednak, że może trzymać tasak do usuwania gąszczu dżungli.
To on toruje drogę, my natomiast idziemy tuż obok. Ale bez tej broni.
Ona, w takim wydaniu, nam nie jest potrzebna.

To co kobiece, służy temu co męskie.
Nie myl tego ze służącą …
Służenie sobie wzajemnie jest znacznie większe i należy do sfery sacrum.
Nie profanuj więc tego prostym rozumieniem.
Ciało kobiety służy ciążą i porodem.
To dar od niej, dla niego i całego jego rodu.
I kiedy mężczyzna stoi na swoim męskim – wie, że teraz jego kolej: na zajęcie się tą kobietą i ich wspólnym potomstwem.
I nie chodzi tu o uśmiech, kiedy ona rodzi.
Nie chodzi o dobre słowo, kiedy ona karmi piersią.
Chodzi o stawienie się do wyrównania.
„Ty dałaś mi życie naszego dziecka – ja więc chcę zapewnić Ci bezpieczeństwo i opiekę”… to dzieje się intuicyjnie. To dzieje się samo. Nikt tu kalkulatora wyciągać z kieszeni nie musi.
I Ci, którzy w partnerstwie stoją jako partnerzy… od tych tabelek excela stronią.
Bo wymiana dzieje się samoistnie.
Ty dajesz, ja biorę…
Ja daje, Ty bierzesz…
I ty pełny i ja.
Oboje w zaufaniu do naszej więzi.
Bo obrót wymiany tę więź zacieśnia.

Z brania od męskiego przychodzi też i orgazm.
On pojawia się tam, gdzie jest zaufanie.
Pochwa chwyta.
Zaprasza.
Otula.
Ale nie robi tego, kiedy jest w poczuciu zagrożenia.
Te, których mamy i babcie nie mogły ufać mężczyznom.
Te, których babcie i prababcie doświadczyły przekroczeń.
Te, których przodkinie zostały zastraszone, lub użyte – nie pozwolą sobie… zamrożą.

Kiedy wychodzisz na drogę poznania swojego mężczyzny – jako mężczyzny… chcesz od niego brać w pełni.
Bez tworzenia planów „na wypadek odejścia”.

Kiedy odwirusujemy komputer, przestaniemy patrzeć na życie przez pryzmat zepsutych, zacinających nas wciąż do strony startowej, programów.
I okaże się, że to branie i dawanie jest całkiem naturalne. Zamiast odrzucać wspólnotę, odrzucimy ciężar.
Bo tylko on ciąży … naprawdę.

Marianna Gierszewska

OPIS WARSZTATU #2



Kobieta. Nazwijmy ją… Justyna.
Justyna trafiła do mnie po operacji usunięcia guzka z jelita grubego i jajników.
Na naszym pierwszym spotkaniu nie podnosiła wzroku z ziemi.
Tam szukała tych, którzy odeszli.
Justyna przyszła z zawieszonym gdzieś pomiędzy związkiem;
z partnerem, któremu bliżej było do mamy niż do niej…
Przyszła z lękiem przed ciążą i przed ślubem.
Przyszła ze zdradami taty, o których ona dowiedziała się, jako mała dziewczynka, pierwsza… zupełnie przez przypadek. Bo kliknęła w złego sms-a.
Przyszła z tematem głosu, bo czuła się niesłyszana.
A jak głosu, to również i granic, bo tych także nie było.

Dziś opisuję nasze kolejne spotkanie. Piąte.
Na przestrzeni ostatnich czterech zdążyła porozmawiać z szefem i poprosić o zmiany w wymogach na jej stanowisku…
Zdążyła puścić ciężar tajemnicy zdrady ojca, kojąc relację z mamą i z tatą…
Zdążyła pożegnać lęki dotyczące ślubu – one prowadziły do prababci, której mąż zmarł – właśnie w dniu ich ślubu.
Na tydzień po tej pracy, z tematem małżeństwa, Justyna się zaręczyła.
Bo przysięga nie musiała przynosić już strat.

– Marianka, dziś chcę popracować z taką niechęcią. Nie wiem jak to dokładnie określić, ale nie mogę się po tej operacji przestawić: teraz mogłabym już wprowadzać nowe produkty do diety, ale się boję. Czasami mam poranne mdłości i jak one przychodzą, to mi pada całe samopoczucie. Wtedy myślę sobie, że może bez sensu w takim razie wstawać w ogóle, więc leżę i oglądam filmy. Nie wiem czy to co mówię jest zrozumiałe… – opowiada Justyna.
– Ja bym to chyba określiła, jako ruch szarpany między życiem a umieraniem – mówię.
– Tak, jest coś takiego. Po naszym pierwszym warsztacie o wiele bardziej zachciało mi się żyć, ale przychodzą takie momenty, jak właśnie kilka dni temu, że nagle mnie wyłącza – kontynuuje dziewczyna.
– Czego nie mogłaś jeść kiedy chorowałaś? – pytam.
– Właściwie to na 9 miesięcy przed operacją już usunęłam nabiał i produkty wzdymające. Można powiedzieć, że połowę produktów ucięłam – mówi.
– Ty do mnie mówisz, jakbyś mówiła o ciąży – zwracam uwagę.
– Jak to? – pyta, zdziwiona.
– „Mam poranne mdłości”, „na 9 miesięcy przed operacją”, „usunęłam nabiał i produkty wzdymające”. Opisujesz mi ciąże.

Justyna zaśmiała się nerwowo, a potem spoważniała i usiadła w ciszy. 

– Ile miałaś guzków w jelicie? – pytam. 
– Jeden – odpowiada.
– Opowiedz mi proszę o ciąży mamy. To co wiesz.
– No nie wiem sama… urodziłam się naturalnie, ale w sumie niewiele wiem – opowiada – no i miałam być chłopcem – dodaje, roześmiana.
– Tęsknisz Justyna? – pytam. 

Jej twarz zmienia się zupełnie. Nie ma już rozbawienia.
W oczach pojawiają się łzy. 

– Tak – odpowiada, wycierając nos.
– Trzymasz w szafie rzeczy w których nie chodzisz? – pytam.
– Tak, ja płacze jak mam coś wyrzucić. Nienawidzę wyrzucać rzeczy. Trzymam ubrania, ale mam też kosmetyki na przykład. Dużo tego, za dużo.
– I w relacjach 1:1 trzymasz najmocniejsze więzi, co? – pytam.
– Ja w ogóle innych relacji nie przyjmuję jako opcji – mówi, z trzęsącą się brodą – szukam ludzi, ale pojedynczych, nie grup.
– Pieniądze trzymasz?
– Trzymam, oszczędzam.. może się komuś przydadzą.
– Weź proszę głęboki oddech i postaw przed sobą swoją mamę. Zaproś naprzeciwko niej, jej dzieci.
– Widzę siebie i mojego brata … – mówi, niepewnie.
– Wszystko? – pytam.
– Nie… jakby tak dziwnie. Mama też jest dziwna. Jest niespokojnie.
– Postaw przy sobie brata bliźniaka i powiedz mi jak się czujesz – mówię.
– On miał już imię – mówi Justyna, zaczynając płakać – tak … moja mama mówiła, że miałam być chłopcem i miałam mieć na imię Kacper.
– Popatrz na niego Justyna i poczuj Wasze połączenie. Jakie ono jest i jakie pojawiają się w ciele emocje.
– Tak, to znajome. Tęsknie – mówi, płacząc. 

– Spójrz na tego brata… na Kacpra i powiedz do niego:
„OD LAT CIĘ SZUKAM NA TAK WIELE SPOSOBÓW.
TO DLA CIEBIE TWORZĘ Z LUDŹMI WIĘZI SILNE I NIEROZERWALNE… ALE TYLKO W POJEDYNKĘ. 
TO DLA CIEBIE OSZCZĘDZAM. NA WYPADEK, GDYBYŚ WRÓCIŁ.
TO DLA CIEBIE TE UBRANIA, BUTY, KOSMETYKI… I NIE POTRAFIĘ WYRZUCIĆ NICZEGO, BO KAŻDY PRZEDMIOT JEST MI BLISKI, JAK TY.
JA TE RZECZY TRZYMAM DLA CIEBIE, CHĘTNIE.
DLA CIEBIE MIĘDZY ŻYCIEM A ŚMIERCIĄ, MIĘDZY ZDROWIEM A CHOROBĄ. DLA CIEBIE W SZARPANIU MIĘDZY RADOŚCIĄ, A ŻALEM.
WE MNIE DWA ISTNIENIA.
TEJ, KTÓRA ODDYCHA I TEGO, KTÓRY NIE PRZETRWAŁ.
DLA CIEBIE MOJA DIETA PODZIELONA BYŁA NA DWA: POŁOWA DLA MNIE, POŁOWA DLA CIEBIE.
 MOJA CHOROBA TAKŻE DLA CIEBIE BRACIE. BO SKORO TY NIE MOGŁEŚ ŻYĆ, JA SAMA NIE WIEM CZY CHCĘ DO KOŃCA. TAK CIĘŻKO JEST BYĆ SAMOTNĄ… TĘSKNIE.” 

Justyna siedziała z zamkniętymi oczami, a po jej policzkach spływał potok łez … Nie zatrzymywała ich, nie podważała. Oddychała coraz bardziej miarowo, a w jej ciele dało się zobaczyć wyraźny moment ulgi.
Przyszło ukojenie. 

Powiedz do niego: „Dziękuję, że ustąpiłeś mi miejsca na tej Ziemi. Ty ustąpiłeś, a ja wzięłam je chętnie. Na Twoją cześć obiecuję więc tego daru nie zmarnować.” 

Po płaczu i głębokim uwolnieniu oddechem, przyszedł spokój. 

– Jak się czujesz? – pytam.
– To jest niesamowite. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale … jako dziecko, zawsze się zastanawiałam … bo jestem zodiakalnym Bliźniakiem i tak zawsze się zastanawiałam, co to znaczy mieć bliźniaka, jakie to musi być ważne i wspaniałe. Marzyłam sobie, że ja też bym mogła mieć, ale myślałam, że to tylko takie dziecięce wymysły. Teraz czuję się taka pełna. Nie potrafię tego inaczej określić. Jestem pełna.

Naukowcy coraz szerzej badają proces wchłonięcia bliźniaka.
Podział zygoty jest procesem szybkim – w około setnej godzinie od zapłodnienia, w zygocie znajduje się już 7 – 8 komórek.
Z tych komórek może rozwinąć się jedno, lub więcej żyć.
I rzeczywiście, często jest tak, że tych zarodków jest więcej – genetycy twierdzą, że nawet do 26% ciąż, są pierwotnie tymi mnogimi. Mama w tym miejscu sama może jeszcze nie wiedzieć, że w ogóle jest w ciąży. I zanim się dowie, zanim pójdzie na pierwsze badanie ginekologiczne, może się wydarzyć, że jeden z zarodków zdążył się już wchłonąć, przynosząc finalnie informację o ciąży pojedynczej.
Dla ciała takiej mamy, na tak wczesnym etapie wchłonięcia – biologicznie – rzadko kiedy ma to znaczenie.
Jednak dla systemu, taka luka jest nie do przeoczenia. To nasze połączenie z bliźniakiem będzie wołało poczuciem osamotnienia, nieudanymi związkami, lub związkami bardzo bliskimi (gdzie partnerzy traktują się jak rodzeństwo)…
Bliźniak będzie nas wołał niewytłumaczalną tęsknotą, pracowaniem za dwoje, oszczędnością, lub nadmiernym wydawaniem…Będzie wołał chorobami i poczuciem, że blisko nam do śmierci…
Będzie wołał trzymaniem przedmiotów, lub kupowaniem wszystkiego jak dla pary.
Tych połączeń jest znacznie więcej.
Ja zostawiam dziś te najważniejsze.

Warsztat opisany za zgodą. Zostawiam, jako dar.

Marianna Gierszewska







Nasze Social Media